Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Obrzydliwe praktyki TVP opowiedziane przez byłego „paskowego” telewizji

50 389  
262   83  
Były „paskowy” TVP ujawnił kulisy swojej pracy dla Kurskiego i ekipy. Opowiedział o atmosferze, o tym, że wielu jego kolegów leczy się psychiatrycznie, o brudnych i obrzydliwych praktykach oraz o fikołkach, jakie się tam odwalały. Cyrk na kółkach to przy tym ostoja normalności.
Na łamach WP ukazał się obszerny wywiad z Bartoszem Gonzalezem, byłym już pracownikiem TVP. Pan Bartosz piastował nie byle jakie stanowisko, bo odpowiedzialny był za słynne paski, jakie gościły na antenie Telewizji Polskiej.



Na samym początku pan Bartosz chciał rozróżnić dwie kwestie. Istnieli bowiem paskowi i belkowi – on należał do tych drugich i to na barkach tych drugich spoczywało znacznie poważniejsze zadanie. Paski były bowiem małe, mniej widoczne i pełniły głównie rolę informacyjną. Belki z kolei były duże, często miały czerwone tło i zawarte w nich wiadomości pełniły rolę publicystyczną:

Pamiętam, że kiedy zmarł Stefan Bratkowski, nestor dziennikarstwa, pytałem, czy dać informację na pasek. Wydawca dnia nie pozwolił. Ci, którzy krytykowali TVP i partię, nie mogli zaistnieć na antenie. Podobnie było z Oscarem dla Skolimowskiego. Raczej pisaliśmy „Polski film z szansą na Oscara”, nie wymieniając nazwiska reżysera, który był niechętny PiS – tłumaczył w wywiadzie.


Zapytano pana Bartosza o jego ulubioną belkę. Powiedział, że zdecydowanie była to ta z Sylwestrem Marzeń, o którym mieli napisać, że był najlepszy na świecie:

To było tak głupie, że po tym, jak kilka razy pojawiło się na ekranie, sama dyrekcja kazała to skasować. Wśród moich „pasków” był też: „Trump wygrał”, mimo że wszystkie inne telewizje pokazywały, że wygrał Biden. Takie było polecenie od dyrektora i trzymałem to na antenie do odwołania. Trudno, polecenie to polecenie. Wszystko, co się ukazuje na antenie na belce, musi mieć akceptację, również zdjęcie belki z anteny musi być na polecenie.


Pan Bartosz został również zapytany o sytuację, która najmocniej go zszokowała. Dotyczyła ona pozbawienia Teleexpressu tłumacza migowego, bo nie było czasu i trzeba było wbijać szpileczki TVN:

Problem pojawił się, kiedy zaczęto nadawać program „Jak oni kłamią?”. Ze względu na swoją tematykę i charakter, wymagał bardzo szybkiego montażu. Chodziło przecież o błyskawiczne reagowanie na to, co pojawiało się w TVN. Okazało się, że wolne studio było tylko w tym czasie, kiedy nagrywany był „Teleexpress”. To spowodowało, że nie dało się dogrywać do niego „migacza”, czyli tłumacza języka migowego. Krótko mówiąc: Pereira wolał przygotowywać propagandowy program, który bije w politycznych przeciwników niż realizować misję w postaci tłumaczenia popularnego programu informacyjnego na język migowy. To było nie do pomyślenia. To było złamanie zasad, które obowiązywały w telewizji od lat 90.


W trakcie wywiadu były pracownik TVP wielokrotnie podkreślał, że nic od niego nie zależało i on tylko wykonywał polecenia. I to polecenia nie jednej osoby, ale wielu dyrektorów. Na ogół nie było jasne, który z przełożonych zlecał ustawienie tekstu na belce. Wyjątkiem był Pereira:

Pereira, który uchodzi za „asa wywiadu”, polecenia i belki wysyłał SMS-em, zostawiając dowód swoich działań. Nikt inny z dyrektorów tego nie robił, polecenia zwykle przekazywano ustnie przez telefon wewnętrzny na biurku.

Paskowi i belkowi mieli kategoryczny zakaz jakiejkolwiek ingerencji w treść wiadomości tam umieszczanych. Wszystko to pod groźbą kary:

Nie można tam zmienić nawet przecinka, nie można zrobić żadnej adiustacji. Czasem zdarzały się nawet błędy stylistyczne czy wręcz ortograficzne. Tak. Przepisywaliśmy tak, jak nam podawali. Musieliśmy. Każda zmiana, zwłaszcza taka, która się nie spodobała, mogła się skończyć karą.


Wśród kar pan Bartosz wymienił dwie. Pierwsza z nich to zawieszenie, które mogło trwać kilka dni, ale nawet kilka miesięcy. W tym czasie nie dało się zarabiać, bo bez wypracowanych godzin nie było oczywiście wypłaty, a nikt tam na umowie o pracę nie był. Druga kara to był „dyżur za złotówkę”. Czyli praca za najniższe możliwe wynagrodzenie.

Pan Bartosz wspominał również poszczególnych szefów TVP, w tym samego Jacka Kurskiego, który zastał TVP drewniane, a zostawił murowane!

Za to kiedy pojawił się Kurski, wszystko się zmieniło. Zniknęły jakiekolwiek problemy finansowe, pojawił się dobry, bardzo nowoczesny sprzęt. Kurski zaczął też bardzo ważną inwestycję: budowę nowego studia TVP Info. Bo budynek na placu Powstańców Warszawy kompletnie nie nadaje się na siedzibę nowoczesnej telewizji informacyjnej. Przedwojenny gmach z ciasnymi, pokręconymi korytarzami. Tam się po prostu nie da pracować. [...] Kiedy Kurskiego zastąpił Matyszkowicz, wajcha znów została przesunięta w drugą stronę. Nowy prezes z miejsca uciął dużo projektów, pierwszy raz od wielu lat pojawiły się poważne oszczędności finansowe.


W TVP panowała ponura atmosfera. Wielu zatrudnionych tam pracowników było osobami bez kompetencji, które nie za bardzo znały się na pracy dziennikarzy czy nawet po prostu pracy w telewizji. Jeden z dyrektorów ponoć nawet przechadzał się po redakcjach i mówił, że jak ktoś nie chce, to nie musi tego robić, bo na jego miejsce zaraz zatrudnią kogoś z poczty. Byli pracownicy TV Republika mieli jeszcze gorzej. Oni nie mieli gdzie wracać i byli przerażeni wizją wylądowania na bruku. Dlatego bez zająknięcia wykonywali grzecznie wszystkie, nawet najbardziej absurdalne polecenia.

To może zabrzmieć zaskakująco, ale w kuluarach TVP na porządku dziennym są żarty z PiS-u, kpiny z dyrekcji. Musi być jakiś wentyl, bo ludzie tam wymiękają. Coraz więcej osób leczy się psychiatrycznie. Cynizm ma swoje granice. Wydaje mi się, że to jest już taki moment, że TVP Info nie da się zreformować. Nie da się zbudować niczego nowego, mając na pokładzie balast w postaci ludzi, którzy tam wciąż pracują. Zwłaszcza dziś, po bezprecedensowym włączeniu się w bieżącą politykę, bo przecież czym innym był protest w obronie TVP, zorganizowany przez samych ludzi z TVP? Publiczne medium protestujące przeciwko demokratycznie wybranej władzy? To jest absurd i niewyobrażalne naruszenie wszystkich zasad. To miejsce trzeba wyczyścić do piwnic i zbudować kompletnie od nowa.

Pan Bartosz również odniósł się do obecnej sytuacji pracowników stacji i ich małego buntu i wołania o pomoc:

Nie podpisywałem się pod niczym, ta anonimowość jest dla mnie ważna. Co innego dać twarz i nazwisko do materiału, w którym Tusk powtarza „fur Deutschland”, co innego to napisać. Jednak sprawa samobójczej śmierci syna posłanki PO Magdaleny Filiks zabrała mi ten spokój. Tego nie dało się uciszyć i zrozumiałem, że uczestniczę w czymś głęboko obrzydliwym, w czymś, co zabija. Myślę, że gdyby ludzie z TVP Info mieli dokąd odejść, w ciągu kilku godzin nikt by tam nie został poza kierownictwem. Bronią się, bo nie mają wyjścia.


A na koniec zrelacjonował, dlaczego stracił swoją posadę. Wszystkiemu winny był konflikt związany z programami Małgorzaty Raczyńskiej:

Ona była w telewizji na zupełnie innych prawach. Wiadomo, „koleżanka prezesa”, nikt nie odważył się więc jej przeciwstawiać. [...] Dostawaliśmy do nich bardzo długie belki z cytatami z poszczególnych wypowiedzi. Protestowaliśmy, nie było szans, żeby takie długie zdania zmieścić na ekranie. Napisałem w tej sprawie kilka maili do dyrekcji. I to była kropla, która przelała czarę. Rozwiązali ze mną umowę. Nie musieli mnie nawet zwalniać, bo nie miałem przecież etatu.
11

Oglądany: 50389x | Komentarzy: 83 | Okejek: 262 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało