Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

8 przypadków, w których Facebook uratował życie lub zdrowie

75 419  
181   44  
Facebook, jak i ogólnie Internet często uważamy za groźne narzędzie, mogące nawet wywołać uzależnienie. Jednak mądrzy ludzie nie od dziś powiadają, że wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba z tego umiejętnie korzystać. Poniżej opisane przypadki dowodzą, że Facebook może nie tylko bawić i uczyć, ale także ratować ludzkie życie.

#1. Facebookowy pościg

26 maja 2014 roku mieszkanka kanadyjskiego miasta Trois-Rivières urodziła córkę – Victorię. 16 godzin później inna kobieta przebrana za pielęgniarkę zabrała dziecko i odjechała spod szpitala. Gdy personel szpitala zauważył, co się stało, natychmiast ogłoszono alarm. Zdjęcie podejrzanej wraz z opisem samochodu trafiło na Facebooka, gdzie zauważył je inny mieszkaniec miasta i rozpoznał w nim swoją byłą sąsiadkę. Dzięki jego informacjom policja wiedziała, gdzie szukać dziewczynki. Odnaleziono ją całą i zdrową w domu 21-letniej porywaczki. Mała Victoria wróciła do rodziców 3,5 godziny od momentu porwania, a wszystko dzięki sieci Facebook.

#2. Zamiast telefonu


Na początku tego roku 71-letnia Lois Shelton szła do kuchni, gdy poślizgnęła się i boleśnie upadła na podłogę. Kobieta odniosła obrażenia ręki i nie mogła się podnieść. Jej komórka znajdowała się wtedy w drugim pokoju, ale na szczęście metr od niej na stole stał włączony komputer z otwartym fejsem. Lois doczołgała się do stołu, zrzuciła klawiaturę i z podłogi napisała post „Pomóżcie. Potrzebuję pomocy. Przewróciłam się”. Synowa kobiety przeczytała wiadomość i zadzwoniła do sąsiadów starszej pani. Ci wyłamali drzwi oraz zawieźli staruszkę do szpitala.

#3. Łańcuch życia


W kwietniu 2009 roku 16-latek z angielskiego Oksfordshire na Facebooku rozmawiał ze swoją znajomą z USA. Chłopak wyznał jej, że zamierza popełnić samobójstwo. Dziewczyna wystraszyła się i opowiedziała o wszystkim swojej matce, a ta przekazała informację miejscowej policji. Policjanci przedzwonili do Białego Domu, a jego urzędnicy do ambasady Wielkiej Brytanii w Waszyngtonie. Pracownicy ambasady przekazali informację do Scotland Yardu, a stamtąd trafiła już do komisariatu w Oksfordshire. Policjanci wpadli do mieszkania chłopca, gdy ten był już nieprzytomny, ale dzięki szybkiej pomocy lekarskiej w szpitalu udało się go uratować.

#4. Nie(przelotne) znajomości


U Ricka Fosnota, pracownika basenu miejskiego w North Wales (Pensylwania, USA) stwierdzono wielotorbielowatość nerek. Konieczna była niezwłoczna operacja usunięcia tych narządów. Jedynym ratunkiem był teraz przeszczep nerki, ale lekarze uprzedzili mężczyznę, że znalezienie dawcy może potrwać nawet sześć lat. O problemie Ricka dzięki Facebookowi dowiedziała się Janine Pale-Sansom, która często bywała na basenie, na którym pracował Rick. Chociaż nie widzieli się od 12 lat, kobieta postanowiła zrobić badania, by dowiedzieć się, czy może zostać dawcą nerki. Badania wyszły pomyślnie, podobnie jak operacja przeszczepu narządu.

#5. Filmik ratunkowy


10 czerwca 2014 roku Gregory Vans wraz z przyjaciółmi siedział na werandzie swojego domu i podziwiał szalejącą burzę. Nagle piorun uderzył w pobliskie drzewo, które przewróciło się na werandę raniąc znajdujących się tam ludzi. 10-letnia córka mężczyzny była wtedy w domu i chociaż nic jej się nie stało, to nie mogła wezwać pomocy z powodu problemu z łącznością telefoniczną. Na szczęście działał internet. Dziewczynka nagrała wideo z prośbą o niezwłoczną pomoc i umieściła je na Facebooku. Ktoś powiadomił służby ratownicze, które szybko dotarły na miejsce zdarzenia i udzielili rannym pomocy medycznej.

#6. Pomoc matek


W 2012 roku u dwumiesięcznej Arianny mieszkającej z rodzicami w stanie Minnesota stwierdzono nagłe podwyższenie temperatury. Badania wykazały, że nerki dziecka przestały pracować. Konieczny był przeszczep. Gdy dziewczynka miała już 2 latka jeden z jej krewnych umieścił na Facebooku apel o pomoc dla małej Arianny. Post przeczytała matka innej dwuletniej dziewczynki, mieszkanka stanu Floryda. Kobieta skontaktowała się z rodzinną Arianny i po pozytywnym przejściu niezbędnych badań została dawcą nerki.

#7. Facebook szybszy od lekarzy


W dzień matki Deborah Cogan zauważyła w buzi swojego czteroletniego synka dziwną wysypkę. Kobieta zabrała dziecko do szpitala, gdzie przebadano go na paciorkowce. Wynik był negatywny, ale zamiast przeprowadzić jeszcze kilka dokładniejszych testów, lekarz uznał, że chłopiec ma ostre zapalenie gardła, przepisał antybiotyk i odesłał go do domu. Następnego dnia twarz chłopca zaczęła puchnąć. Lekarz pierwszego kontaktu stwierdził szkarlatynę, przepisał leki i też wysłał do domu. Trzeciego dnia twarz dziecka spuchła jeszcze bardziej. Matka zrobiła parę zdjęć i zamieściła na Facebooku, gdzie zobaczyła je była sąsiadka. Ta zadzwoniła do matki i poleciła jej szybko zawieźć chłopca do szpitala.

Okazało się, że takie same objawy miał jej syn kilka lat temu i wtedy zdiagnozowano u niego chorobę Kawasakiego – chorobę, która w niektórych przypadkach może doprowadzić nawet do zawału. Deborah otrzymała także wiadomości na FB od lekarzy, którzy potwierdzili podejrzenia sąsiadki. Kobieta niezwłocznie zawiozła dziecko do szpitala, gdzie tym razem dokładniej zbadano chłopca i faktycznie stwierdzono chorobę Kawasakiego. Dzięki odpowiedniemu leczeniu synek Debory szybko wrócił do zdrowia.

#8. Cichy alarm


W wigilię Bożego Narodzenia w 2011 roku Ericka Carver przeglądała Fejsa, gdy zobaczyła post swojej znajomej „Mam poważne problemy. Do rana ja i mój syn będziemy martwi”. Mąż Ericki pracował z autorką posta, jednak kobiety osobiście prawie się nie znały. Początkowo Ericka myślała, że to jakiś żart, ale brak odpowiedzi na komentarze bliskich znajomych kobiety ją zaniepokoił. Zadzwoniła do męża, ale ten nie znał ani adresu ani numeru telefonu koleżanki z pracy. W końcu jeden ze znajomych w komentarzu napisał jej adres, pod który wkrótce podjechał patrol policji.

Drzwi otworzył im 35-letni konkubent kobiety. Początkowo nie chciał wpuścić policjantów do środka twierdząc, że z jego partnerką wszystko w porządku. Znana na całym świecie stanowczość amerykańskiej policji skłoniła go do zmiany zdania. Chociaż na pytanie policjantów, czy wszystko OK kobieta milcząco pokiwała głową, jej twarz mówiła co innego – były na niej wyraźne ślady pobicia. Okazało się, że mężczyzna od kilku dni przetrzymywał kobietę w domu, nie pozwalał jej zbliżać się do syna-inwalidy i zabrał telefon, by nie mogła wezwać pomocy. Nie zauważył jednak, że ofiara wcześniej schowała przed nim laptopa i stąd napisała dramatyczny post.
15

Oglądany: 75419x | Komentarzy: 44 | Okejek: 181 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało