Program dokumentalny dla was na wieczor.

Antysczepionkowcy - juz niemodni
Plaskoziemcy - przeszlosc

Idzie nowe. Co innego moda na zle rozumiane "bezstresowe wychowanie" gdzie dzieciaki wychowuja rodzicow, ktorzy nie potrafia zapanowac nad swoimi gowniakami. A co innego jak rodzice robia to swiadomie. Wszystko wolno.

Chcesz zjesc paprotke z doniczki - spoko. Nasrac na dywan - nam pasuje. Sprobowac jak smakuje prad z gniazdka - smacznego, nie bedziemy was ograniczac.

https://www.youtube.com/watch?v=xixJQAyqo9E

To kiedy sie u was ta nowa moda przyjmie, bo o ile u nas jest w fazach testow, wyczuwam masowe zainteresowanie na stepach zaodrzanskich? W koncu rodzina antysystemowa wiec Kukiz i takie tam...

Ludzkość sama się wykończy, zostaną tylko czarnuchy i arabusy, a oni nie udźwigną ciężaru cywilizacji, no bo jak? Wykończą resztę myślących i po ptokach.
Przyjdzie Dżizas i nawet zbawiać nie będzie miał kogo.

Nam było prawie wszystko wolno. A czego oczy nie widziały tego sercom rodziców też nie było szkoda. Kwiatki się żarło, prąd kopało, benzynę wypiło, samochód podkradało, petardy skręcało, domu prawie nie spaliło. I w sumie... No może nie było to najlepsze wychowanie

Nie wiem, mieszkam przed Odrą, po niemieckiej stronie Stettina

:jez_z_lasu To wiele wyjaśnia

Obejrzałam w całości. Nie wiem, kto z tych dzieciaków wyrośnie. Wy wiecie? Fajnie. Nie widzę plusów, nie widzę minusów - widzę konsekwencje. Tylko tyle i aż tyle.

:thurgon
oj tam oj tam
Dzieci muszą się wyszaleć to mocno śpią w nocy i nie pchają się rodzicom do sypialni. A do tego przeżyją te bystre

A, i jeszcze: nie lubię słowa "gówniak". Pachnie kimś kto nie ma dzieci, albo nie do końca kocha własne. Nikogo nie obrażam - nie wyrażam opinii na temat autora wątku, to tylko obserwacja.

:sambojka właśnie braku uczulenia dzieciarni na konsekwencje w tym wszystkim brakuje. Dawanie złudzeń że dzieciństwo trwa wiecznie i że nie muszą myśleć dlugoterminowo - nawet wiewiórki planują na zimę.

:servin nie jestem mądra, to bajka bedzie uwaga:

Dawno, dawno temu, w pewnym nowopowstałym urzędzie byli sobie Pracuś i Bimbuś.
Pracuś zapie*dalał codziennie roboczogodzin osiem, Bimbuś za robotę się brał, jak go wena naszał. A że wena u niego jak wesz łonowa, to rzadko.
Dnia pewnego niezapowiedziana kontrola: bedo sprawdzać co drugi wniosek wprowadzony do systemu.
Pracuś umierał ze stresu, albowiem pierwszy wniosek wprowadzony na próbę, więc błędny. Zobaczo pierwszy, że źle, dalej sie nie bedo przyglondać, tylko uja w upe zapakujo i bez gry wstępnej bedzie. Drży Pracuś, drży Szefowa, drży biuro całe, niczym wielki unijny wibrator.
I nagle, cały na biało wpada Bimbuś. Nosem smród czując rzuca tylko:
- A wniosek zero my mieli? Nie mieli. Wprowadzić. Niech od niego kontrola zacznie.
I pobimbał w nieznane.

Morał z tego taki, że Bimbusie czasem ratują dupy, a jeśli nie ratują, to chociaż ubarwiają Pracusiowy świat. Tak widzę te dzieci. A w domu bym takiego nie trzymała

:servin Ja straciłem kompetencję, płaskoziemcy mnie zbanowali tydzień temu