Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Hyde Park V > [1917] Wiejska sielanka
bulcyk22
bulcyk22 - Wiekowy Bojownik · 6 lat temu

DZIECI WIEJSKIE.

Dzieci wiejskie są szczęśliwe.
O ile wogóle może być szczęśliwym człowiek, którego cechą najistotniejszą jest może to, iż mu zawsze czegoś brakuje.
I o ile w szczególności może być szczęśliwem dziecko, które nie jest zdolne szczęścia uświadomić sobie.

Skoro jednak porówna się dolę bladego dzieciaka miejskiego, utrzymywanego przy życiu często krańcowem poświęcaniem się codziennem matki i ojca, z beztroskliwemi dniami pyzatego małego wieśniaka, łatwo powiedzieć, po której stronie wyrosnąć może zazdrość.

Minąłem dziś właśnie biedną kobiecinę w wyszarzanej odzieży o ziemistym odcieniu cery.

Stała na trotuarze zapatrzona w furkę chłopską, zatrzymaną przed jakimś sklepikiem. Była to furka dostawcy podmiejskiego. Przywiozło masło, jaja, jarzyny i najświeższy owoc jesieni: grzyby.

Na furce siedziało dwoje dzieci dostawcy, który w tej chwili rachunek ze sklepikarką załatwiał, para dobrze wykarmiona, o twarzach rumianych, o oczach żywych i dziwujących się ruchliwości ulicy.

Kobiecina westchnęła ciężko, pod wpływem gniotących ją widocznie trosk. Pochwyciłem, jak rzekła głośno. — do siebie, do mnie, do ulicy, do Boga:

- Bo i co im brakuje?...

Potem ruszyła w drogę.

Kamień tylko nie dosłyszałby w tych słowach dźwięku matczynego serca.
*
Bo i co im brakuje?

Nie powietrza. Ani słońca. Ani chleba. Ani mleka.

Jedynie może rodzicielskiej czułości.

Matka wiejska nawet, gdy pieści, dłoń ma szorstką.

A tatulo, gdy karze. rękę ma twardą.

Słyszę jednak, że - nie zawsze.

- Panie, mówi mi inteligentna przyjaciółka, która wieś zna głębiej, aniżeli w nią wejrzeć można z wyżyny letniego mieszkania, żadne dziecko tak pieszczone i tak rozpieszczone nie jest, jak chłopskie. Są te dzieci „brzydko" rozpieszczone. Wypuszczana jest na wolność w nich cała natura, a wiemy dziś przecież, jak zabawnie się mylił Roussetr. wmawiając w pradziadków naszych, iż „natura jest dobra".

Ale utylitaryzm każdego chłopa na świecie a chłopa polskiego w szczególności, utylitaryzm żywiołowy, głęboki, krzepki i w rdzeń chciwości tak łatwo gęstniejący, na rozpieszczenie zbytnie dziecka nie pozwoli.

Praca, dość twarda od początku. wcześnie rozpoczęta, skoryguje pierwotną czułość nadmierną rodzica albo jego wychowawczość zaniedbaną.

A ta praca hierarchizuje się naturalnie na wsi.

Poczyna się to od popilnowania cierpliwej i apatycznej krowy na ugorze. — od obowiązku łatwego.

I wkrótce przechodzi do ciężkich zadań utrzymania w karności stadka gęsi, co do których nigdy Jaśkowi albo Kachnie nie wytłomaczycie, iż są głupie.

Ich opinia jest o gęsiach ustalona:

— To są psubraty...

Ledwo głowę obrócisz, już one w szkodzie.

A poganiać konie przy orce, -kłosy podejmować, co je grabie przepuściły, — wyjść z kosą na daleką miedzę...
*
Jednak na wsi obecnie dostatku więcej; niż kiedykolwiek.

Niejeden Maciek filozoficznie powiada:

Ha, biją się, to niech się ta i biją...

Któż bo, jak nie wojna, podniosła kwartę mleka do dwóch złotych. a funcinę masła po nad dwa ruble...

Sołtys Józwa świadomy spraw świata przyniósł do Kłopotowskiei Wólki ostatniej środy wiadomość pewną poczerpnietą w kancelarii gminnej, przez którą dochodzą gazety do proboszcza:

- Był kongres. I powiedzieli. co się jeszcze bez trzy lata będą bili. Jeżeli myślicie. że dnia tego w Kłopotowskiej Wólce minorem gadano?...

Jak jednak wpływa ten dostatek na dolę dzieci?

Nasz chłopek poczyna „sobie nie żałować".

Nie żałuje i dziecku.

Kupuje mu miejskie sukienki.

- Z falbankami...

Kupuje mu i zabawki miejskie.

Zwykle bezmyślne.

Ot, konia wypchanego, podczas gdy w stajence tuż, przy chacie żyje koń prawdziwy, przyjaciel, towarzysz, na którego grzbiet każdej chwili łatwo wsadzić dzieciaka.

I oto dzieci wiejskie bawią się nieraz tak, jakby były na asfaltowem podwórzu smutnego i w murach uwięzionego podwórka miastowego. Kachna na koniu co jej tatulo z Warszawy przywiózł. Jasiek na stołeczku awansowanym na rumaka.

- Wio! Heta!

Wyścig.

Kto prędzej! Zajrzyjcie w głąb ich dusz. Zdziwicie się. One wolą wypchanego konia od prawdziwego. One wolą stołeczek, udający konia, od autentycznego gniadosza, który chrupie obrok w tej chwili przy żłobie. Bo ich młodziuchne dusze pożądają bezwiednie złudzenia, cennego złudzenia, które wyrabia wyobraźnię i wzmacnia operowanie myślą, które tworzy rzecz bogatszą od wrażenia: pojęcie.

Jeżeli wiejskie dzieci chodzą boso, to z pewnością nie z braku obuwia.

Jeno dlatego, ze chodzić w butach to dla nich niewola a więc nieszczęście.

Ale każde gospodarskie dziecko ma swoją parę, wyczyszczoną starannie, święta w szafie czekającą.

I gdy się w niedzielę przed nabożeństwem wystroi w komplet miejskiej garderoby, powiedziałbyś:

- Paniątko...

Tak jest, wieś nasza dość głęboko zmieniła się w epoce wojennej. Przyszedł dobytek rolnikowi, o jakim on przedtem nie marzył.

A za dobytkiem, ślad w ślad, próżność.

To chłopi podtrzymują handel w naszych miasteczkach. Stali się doskonałymi klijentami. „Nic dla nich zbyt drogiego".

A skoro tak, to dla naszych inspektorów szkolnych, których już wkrótce mieć będziemy, przedstawia się pole dość wdzięczne do wysiłku, bo mają gotowy instrument do działania w ręku.

Zadaniem tych inspektorów będzie wydobyć maksimum środków ze wsi na szkolę.

Wszystko w tym kierunku będzie zależeć od umiejętnego wzięcia się.

Nasz chłop ma nową słabą stronę: próżność.

Ją trzeba wyzyskać — dla dobra jego dzieci.

Demil.

Świat: pismo tygodniowe ilustrowane, 01-09-1917

100lattemu.pl

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Na wsi jest fajnie jak sie nie ma pola

--
Booo :)
Forum > Hyde Park V > [1917] Wiejska sielanka
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj