Kącik Kibica LXXV - Przemiły człowiek
Dobre wiadomości nadchodzą ze wszystkich stron. Małysz wygrał konkurs w Oberstdorfie, szczypiorniści idą jak burza, a przede wszystkim - Honza wraca do zdrowia. My tymczasem, wracamy do tego, co się działo na forach sportowych w ostatnim czasie. A działo się, oj działo…
ROSJANIE PRZYJECHALI PO SMOLARKA.
- Ooooo, czy to oznacza, że zniesiono embargo na polskie mięso?
PIŁKA NOŻNA.
- Dlaczego Polacy nigdy nie mają nazwisk na koszulkach w meczach towarzyskich i eliminacyjnych?
- Żeby nie poznali po nazwiskach, kto takie baty dostaje!
- Bo koszulki bez nazwisk są tańsze.
- Bo w całej Europie są znani, to po cholerę?
Tygodnik Każdego Konsumenta „Veto”, ukazujący się w latach 1982-1995, posiadał stałą rubrykę Konsumencki Krąg „Veto”, która była gazetowym odpowiednikiem książki skarg i zażaleń. Ludzie skarżyli się na wszystko...
W październiku ub.r. w sklepie gospodarstwa domowego w Chrzanowie kupiliśmy młynek do kawy. Młynek wyprodukowała Spółdzielnia Pracy „Młoda Gwardia” Elektromet z Bielska Białej. Młynek, owszem, ładny, w stylu retro, gatunek I, cena 770 zł., ma tylko jedną wadę: nadaje się tylko do popatrzenia. Kawę miele, ale na śrut dla krowy albo konia, a kawę na ogół piją ludzie.
Może Spółdzielnia przestawi się na produkcję sprzętu rolniczego?
Z. K. (Chrzanów)
Kupiłem niedawno deskę śniadaniową z melaminy wyprodukowaną przez PPSBK „Prekom” w Świnoujściu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie karta informacyjna dołączona do artykułu: „Nie nadaje się do kontaktu z artykułami żywnościowymi.”
I co redakcja na to?
We wrześniu ub.r. kupiłem w automacie na stacji Kraków Gł. bilet za 4 zł. na przejazd do Krakowa–Płaszowa. Przyznam, że wychodząca z automatu imponującej długości zielona, tekturowa taśma zrobiła na mnie duże wrażenie. Pomyślałem, że automat jest zepsuty i wyrzucił ze swego wnętrza całą zawartość, ale było to złudzenie. Ponownie wrzuciłem monety, automat w dalszym ciągu wypluwał to samo.
Zacząłem obserwować ludzi podchodzących do automatu – każdy wychodził z biletem długości... 22 cm!
Jestem studentem, nigdy nie pisałem do żadnej redakcji, ale tym razem to bezmyślne marnotrawstwo naprawdę mnie ruszyło...
J.P. (Warszawa)
8 października ub.r. kupiłam bubel o nazwie „magiel ręczny” za 6844 zł., produkcji Spółdzielni Rzemieślniczej „Wielobranżowa” w Wałbrzychu. W czasie pierwszej próby maglowania zerwał się mechanizm do kręcenia wałkami, a nawiniętej na wałek poszwy nie można było w żaden sposób wyjąć. W sklepie, w którym kupiłam magiel, przyjęto reklamację i bubel wysłany został wraz z poszwą do producenta. W zamian otrzymałam inny magiel, ale nie zwrócono mi nowej poszwy z kory, której teraz nie kupię przecież w sklepie. Czy to jest uczciwe?
W sklepie GS w Majdanie wprowadzona została sprzedaż wiązana... chleba. Klient, któremu udało się upolować świeży chleb, zmuszany jest do jednoczesnego zakupu pieczywa czerstwego.
Natomiast w sklepie GS w Zgrzebichach, aby uniknąć gromadzenia się zapasów czerstwego chleba, wpadli na pomysł sprzedaży pieczywa na zapisy.
Transport pieczywa odbywa się w sposób urągający zdrowemu rozsądkowi i higienie. Na brudną podłogę samochodu ciężarowego wrzuca się bezładnie gorące bochenki chleba, a na wierzchu ustawia się kilka pustych skrzynek. Do tych skrzynek, dopiero przed drzwiami sklepów zaopatrywanych w pieczywo, ładuje chleb konwojent „ustrojony” w fartuch kapiący od brudu. Skrzynki z załadowanym chlebem wnoszą do sklepu oczekujący na pieczywo klienci. Podłogę samochodu transportującego pieczywo czyści się symbolicznie zamiatając brudną miotłą.
Zakupiłem niedawno „Karmelki Lido” produkcji ZPC „Goplana” – Zakład w Kargowej. Całe szczęście, że nie zdążyłem dać ich dziecku ani nikogo nimi nie poczęstowałem, bo nie wiadomo jakby się to skończyło. W jednym z cukierków odkryłem ogromny, ostry kawał żelaza! To skandal, żeby kontrola jakości tak renomowanych zakładów dopuszczała do podobnych przypadków.
R.R. (Tychy)
2 maja br. mój dwuletni syn dostał na urodziny klocki budowlane „Maxi” gat. I wyprodukowane przez Spółdzielnię Rzemieślniczą „Budowa” w Gdyni. Są to klocki, z których nie można niczego zbudować, nie dają się w żaden sposób połączyć. Nawet my, rodzice, nie potrafimy z nich niczego zbudować, a co dopiero małe dziecko. Produkcja tej zabawki zakrawa na niemiły żart, ciekawe tylko z kogo?
Kupiłam niedawno słoik flaków wielkopolskich z pieczarkami za 94 zł. Po otwarciu słoika okazało się, że prawie w połowie wypełnia go kłąb włosów. Tę pikantną „przyprawę” przesyłam redakcji.
M.B. (Środa)A jeszcze więcej Absurdów z czasów PRL możesz przeczytać w książce pod tym samym tytułem dostępnej np. w Merlinie
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą