Przespali się z rodzicem przyjaciela, po czym podzielili się swoimi wrażeniami...
Brzeziu
·
25 marca 2021
68 596
208
33
"Gdy najdzie ochota, pies kota wyłomota" głosi stare powiedzonko. Okazuje się, że zasada ta może mieć też zastosowanie w (nomen omen) stosunku do rodziców znajomego.
Nigdy nie proś dorosłego o pokolorowanie obrazka XI - Shrek w niewoli
Reszka
·
25 marca 2021
51 555
272
16
Dorośli są jak duże dzieci, tylko mają nieco więcej możliwości i pieniędzy oraz o wiele więcej rzeczy w życiu widzieli. Stąd też gdy ich fantazja zostanie spuszczona ze smyczy, to strach się bać...
Jakub Żulczyk, autor "Ślepnąć od świateł", nazwał w listopadzie naszego prezydenta "debilem". Niedawno z artykułu na pewnym portalu dowiedział się, że prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia o znieważenie głowy państwa. Ten jeden kamień zapoczątkował prawdziwą lawinę... memów.
To może na początek przedstawimy kontekst całej sprawy, bo przecież nie wszyscy wiedza, od czego to się zaczęło. Poszło o to, w
jaki sposób Andrzej Duda pogratulował nowo wybranemu prezydentowi USA - Joe Bidenowi - stanowiska. Głowa naszego państwa napisała bowiem:
Czekam na nominację Kolegium Elektorów.
W związku z tym Jakub Żulczyk - autor "Ślepnąc od świateł" - w listopadzie stworzył taki oto wpis na swoim Facebooku:
Prezydenta-elekta w USA „obwieszczają” agencje prasowe, nie ma żadnego federalnego, centralnego ciała ani urzędu, w którego gestii leży owo obwieszczenie. Wszystko, co następuje od dzisiaj – doliczenie reszty głosów, głosowania elektorskie – to czysta formalność. Joe Biden jest 46 prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem.
Przez wiele miesięcy nie działo się kompletnie nic, aż tu nagle Żulczyk zobaczył w jednym z artykułów w serwisie wPolityce, że złożono przeciwko niemu akt oskarżenia o znieważanie głowy państwa.
Oskarżenie ponoć
pochodzi z donosu i wydawać by się mogło, że media przychylne prezydentowi nie chciały za bardzo nagłaśniać całej sprawy. Jednak internauci podchwycili temat, przez co mamy do czynienia z klasycznym przykładem tzw. efektu Streisand.
Dla niezorientowanych dodam tylko, iż efekt Streisand to rodzaj internetowego zjawiska, gdy próba ukręcenia łba danej sprawie, zatuszowania lub cenzurowania jej
przynosi odwrotny efekt, ponieważ w ten sposób nadaje jej się tylko rozgłos, przez co jest podawana dalej i szybko staje się viralem.
Efekt ten nazwę swoją zawdzięcza sprawie z 2003 roku, kiedy Barbara Streisand pozwała fotografa o naruszenie jej prywatności. Mężczyzna umieścił w sieci zdjęcia lotnicze jej domu w publicznie udostępnionej kolekcji, za co kobieta zażądała 50 mln dolarów odszkodowania. Nikt pewnie nie dziwiłby się oskarżeniu, gdyby nie fakt, że zdjęcie jej domu było jedną z 12 tysięcy fotografii wchodzących w skład kolekcji. Miały one udokumentować postępującą erozję wybrzeża Kalifornii i pewnie nikt nie zwróciłby nawet uwagi na dom piosenkarki, gdyby nie ona sama i jej akt oskarżenia, o którym zrobiło się głośno.
Polscy politycy
spotkali się z tym zjawiskiem na ogromną skalę całkiem niedawno, kiedy cały internet pisał, że "sąd zabronił mówić, że Ordo Iuris to opłacani przez Kreml fundamentaliści", a dzisiaj prawnik Andrzeja Dudy odpalił kolejną falę, która tym razem dotarła do mediów światowych.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą