Kolejna dawka historii nadesłanych przez naszych Bojowników.
Po długich poszukiwaniach zawodowego "Świętego Graala" dostałem pracę w nieswojej branży i na jakimś nudnym stanowisku, nie byłem pocieszony, ale później pomyślałem i "hej!", w sumie to zarabiam naprawdę dobrze i prawie w ogóle nie pracuję, więc w trakcie roboty mam czas, żeby robić to co lubię. Uczyć się nowych rzeczy, czy nawet grać w gry. MŻJW!
Rozwiodłem się z oziębłą choleryczką (seks raz na parę miesięcy, ostatnie dwa lata posucha całkowita, za to kłótnie prawie codziennie). Wiem, że seks to nie wszystko, ale w nowym związku od pół roku nie było żadnego "ale". Teraz co drugi weekend bez dzieci jest oficjalnie nazywany "seks weekendem". MŻJW!
Zawsze chciałam mieć dwoje dzieci. Syna i córeczkę. Syna urodziłam jak miałam 23 lata. I koniec. Nic. Lekarze, badania "niestety więcej dzieci nie będzie". Doszły choroby - cukrzyca, serce, tarczyca. Trudno. Tydzień przed 40 urodzinami - jestem w ciąży. Szok i strach. Przecież wiek, choroby, masakra. Cała ciąża w strachu. Córka urodziła się 5 października, dokładnie w dzień 45 urodzin męża, idealnie zdrowa. MŻJW!
Jestem nauczycielem. W zeszłym tygodniu przyszedł do mnie uczeń, którego uczyłem lata temu. Powiedział: "Nie liczę na to, że mnie pan pamięta, ale uczył mnie pan w klasie maturalnej i teraz, po 10 latach, olśniło mnie, że to jak wygląda moje życie, w dużej mierze zawdzięczam właśnie panu. Pana mądre słowa, wrzucane gdzieś między tematami lekcji, były dla mnie jak drogowskaz w życiu. Często je powtarzam, często się nimi kieruję. Dziękuję.". Jestem autentycznie wzruszony i niezwykle wdzięczny. Bardzo mnie to podbudowało. MŻJW!
Ostatnio trafiłem do szpitala na obserwację. Byłem pozytywnie nastawiony i pewny, że to tylko błąd w wynikach badań i... na całe szczęście miałem rację! Nie to jest jednak najważniejsze. Najważniejsze jest to, że w szpitalu zjawiło się kilkunastu moich znajomych, ot tak, żeby zapytać co tam, jak tam, poklepać po ramieniu, pożyczyć wszystkiego dobrego, pożartować, dla podtrzymania dobrego humoru itd. Dostałem nawet balonik z Kubusiem Puchatkiem! Niby głupi prezent, jak dla czterdziestolatka, ale to wszystko sprawiło, że poczułem się jak nigdy w życiu! Naprawdę na sto procent doceniony, lubiany i wartościowy, no a w dodatku jestem też całkiem zdrowy. Samo szczęście!
---
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą