Okazuje się, że najstarszy zawód świata, prócz posiadania najdłuższej tradycji pracy, jest też najbladziej ekonomicznym z zawodów. Dlaczego?
Masz zakład produkujący coś tam ze stali. Stal musi być wydobyta, odpowiednio obrobiona w hucie, dostarczona do twojego zakładu, przerobiona na produkt, zapakowana i ostatecznie wywieziona do sklepu/klienta. Cały proces (prócz zatrudniania rzeszy ludzi) wymaga paliwa, prądu, odpowiedniego zutylizowania odpadów. W jakimś stopniu odpowiadasz za zanieczyszczanie świata, a stal, którą kupujesz nie pochodzi z nieskończonego źródła. Wszystko po to, aby zarobić kilka złotych.
A panie lekkich obyczajów? Wszystko czego potrzebują do prowadzenia biznesu dostają na starcie (chyba że ktoś lubi trans - wtedy trzeba w odpowiednim wieku coś tam dodać/przyciąć). Po pracy muszą jedynie posprzątać „przybytek uciech”- no ale sprzątać trzeba zawsze i wszędzie.
Można powiedzieć, że cały sektor usług działa w taki właśnie sposób, jednak zawód prostytutki….
„To jest proste jak ruchanie”. Bycie przysłowiową kurwą nie wymaga od potencjalnej pracownicy żadnych studiów, szkoły, szkoleń, kursów (które są kosztowne/czasochłonne/trudne w ukończeniu). Prawda jest taka, że nawet nie musi umieć czytać, pisać czy mówić, żeby „dobrze robić” swoją pracę, do której swoją drogą są….
Czego oczekuje się od pani spod latarni? Młoda? Niekoniecznie. Ładna? No, fajnie by było. Tylko ładnych kobiet jest jakieś 80%, ponieważ „nie ma brzydkich, są tylko zaniedbane” (ale nawet te niezadbane mogą się dobrze sprzedawać, w zależności od ceny/preferencji/możliwości). Z założenia więc każdy, kto urodził się (ew. zamienił w) kobietą, spełnia wymagane kwalifikacje.
Ile czasu człowiek jest w stanie biegać z taczką piachu na budowie? Albo przez ile czasu można w pełnym skupieniu przeprowadzać skomplikowaną operację? Większość zawodów ma to do siebie, że mniej lub bardziej męczą - inne zaś są zbyt nudne (np. cieciowanie w nocy na budowie), przez co też nie chce się pracować 24/7. A prostytutki? Czas żeby coś zjeść, umyć się, i tyle. Na upartego można przecież obsłużyć klienta „na śpiocha”.
Ile może WYCIĄGNĄĆ (he, he) prostytutka? Dużo. 10-krotność minimalnej bez problemu. Wiadomo, że to przychód na czarno, jednak nawet jakby w alternatywnym świecie to opodatkować itp., i tak zostanie sporo. Dajmy jednak te 15 000 na miesiąc (co i tak jest mało). Bez darmowego stażu, bez umowy wstępnej. Zaczynasz w wieku 18 lat i (jeżeli alfons nie zabierze ci wszystkiego) po 10 latach masz 1,8 mln, minus to co przejadłaś/przepiłaś i rachunki. Możesz znaleźć sobie chłopa, zrobić dwójkę dzieci i żyć na poziomie do czasu, aż twoje pociechy same nie osiągną 18 lat i ew. „zaczną robić to co mama”.
Podsumowując Prostytutka to zawód idealny: z miejsca może być nią każda kobieta. Jest to praca niewymagająca żadnych szkoleń czy specjalnych umiejętności, mało obciążająca fizycznie i umysłowo, do tego dobrze płatna od początku „umowy”. Lekka, i co najważniejsze - przyjemna.
Jednak cały czas nieakceptowana społecznie. Jednak kto wie, może za 1000 lat, jak cały świat ulegnie całkowitej robotyzacji, zmieni się podejście do sprawy i nasze matki, żony i kochanki będą pracowały w ten właśnie sposób, podczas gdy męska część globu będzie serwisować nieskończoną populację maszyn?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą